20 styczeń 2015
Życie pisze różne scenariusze. Są historie zabawne, poważne, smutne. Są też nudne i śmiertelnie groźne. Są takie, że chce się śmiać lub płakać. Są też historie przy których nie wiadomo, jak się zachować, bo ni to śmieszne, ni smutne. To jest po prostu przykre.
Poniższa historia nie będzie wpisem poradnikowym. Nie będzie też fikcją, czy czymś zahaczającym o science-fiction. Być może jakiś wytrawny, wręcz cwany handlarz znajdzie tutaj swoje odbicie lustrzane, być może któryś z potencjalnych klientów planujących zakup auta uśmiechnie się i zastanowi trzy razy zanim kupi na własną rękę samochód. Bo poniższa historia jest opisem jednej sytuacji, ale tak naprawdę może być to opowieść jedna z wielu. Czas na streszczenia dnia z życia doradcy samochodowego Motoraportera, odczuć klienta i przede wszystkim reakcji handlarza samochodowego.
Jedzie klient po samochód
W tej sytuacji mógłbyś znaleźć się również Ty. Bo przecież Audi A4 to ten pojazd, o którym większość z nas wypowiada się w superlatywach, a rankingi awaryjności pokazują, że powyższego modelu ze stajni z czterema kółkami w logo próżno tam szukać. Niestety klasyk mawiał, że w życiu pewne są tylko śmierć i podatki - tym razem okazało się, że popularne A4 to model wyjątkowo zaniedbany, który nie jest wart swojej ceny, a sprzedawca – mówiąc wprost – kłamał w cztery oczy.
Pan Mateusz mieszka w okolicach Poznania. Do tej pory jeździł starszą wersją Opla Vectry. Zapragnął jednak mieć Audi A4 w wybranej przez siebie konfiguracji silnika oraz odpowiednim wyposażeniem które umiliło by codzienne przemierzanie dość zatłoczonego miasta. Popularność modelu nie dziwi, renoma marki również. Nasz klient szukał auta maksymalnie 8 – letniego, atrakcyjnego cenowo z silnikiem Diesla. Kolejnym warunkiem miała być obecna lokalizacja pojazdu – do 200 kilometrów w jedną stronę. Na jednym z portali aukcyjnych udało się znaleźć wymarzony egzemplarz, co prawa cena nie była najniższa, ale pozostałe warunki zostały spełnione, więc Pan Mateusz, zdecydował, się na powierzenie oględzin samochodu naszej firmie. Na jego szczęście takie inspekcje samochodów przyniosły oczekiwany efekt, a w „sukcesie” pomógł mu rzeczoznawca motoryzacyjny.
Igła bezwypadkowa, zadbana, „cud malina”
Właściwie zaczęło się całkiem słodko. Doskonale przygotowana oferta sprzedażowa, świetny opis produktu, profesjonalnie wykonane zdjęcia, brak wad pojazdu, regularnie serwisowany, żadnych rys, przeglądy na bieżąco, niektóre części wymienione na nowe, auto garażowane, kierowca niepalący, cena do akceptacji. W rozmowie telefonicznej – według relacji naszego klienta – sprzedawca uprzejmy, ale stanowczy. Jednym tchem wymienia zalety tego pojazdu, ale też nie ukrywa, że ceny nie negocjuje z racji dużego zainteresowania Audi A4. – Uwierzyłem mu – powiedział nam Pan Mateusz, który dodaje, że przekonała go m.in. ilość kliknięć w ogłoszenie. – To jeszcze bardziej sprawiło, że mogę mieć pojazd w pewien sposób luksusowy – dodaje.
Dziś Pan Mateusz na chłodno przyznaje, że uwierzył w każde słowo sprzedawcy, bo ten był po prostu wiarygodny. Nasz klient zgodził się na wpłatę zaliczki z racji zarezerwowania sobie pojazdu, który był mocno rozchwytywany przez klientów. Pan Mateusz wie, jak sprawdzić stan licznika (orientuje się, że jest to do zrobienia w niektórych przypadkach), orientuje się też jak sprawdzić numer VIN, jego żona to absolwenta prawa, dlatego bezpieczna umowa kupna sprzedaży auta nie stanowi dla nich problemu – coś jednak zawiodło. Na szczęście Pan Mateusz zgłosił się do naszej firmy już po raz drugi i po raz kolejny nie pożałował, że „nie kupił tego kota w worku”. Tym bardziej, że pojazdem miała poruszać się również żona, a auto miało służyć całej rodzinie, łącznie z dwójką dzieci.
Historia z happy end’em
Pan Mateusz przyznaje, że już od samego początku był mocno nastawiony na auto z tego ogłoszenia. Samochód w ogłoszeniu opisany był jako bezwypadkowy. Właściciel przyznał się do wymiany zderzaka na nowy z malowaniem, ponieważ – jak stwierdził - przy parkingowym cofaniu uderzył w słupek. Argumentował to faktem, że jest perfekcjonistą, a wręcz pedantem i wymienił element nie mogąc znieść widoku uszkodzonego „cacka”. Tyle ze strony właściciela.
Znacznie więcej do powiedzenia miał rzeczoznawca motoryzacyjny. Oględziny samochodu wykryły, że cały tył auta był „szpachlowany”, a grubość lakieru przekroczyła skalę urządzenia pomiarowego! Nasz specjalista zauważył również niefabryczne spawy tylnych elementów progów. To nie wszystko. Tylna szyba oraz lewa i prawa przy przednich siedzeniach okazały się być zamiennikami z innego egzemplarza na co wskazywał ich rocznik. Gdy doradca samochodowy Motoraportera kontynuował oględziny samochodu, właściciel zaczął zachowywać się nerwowo próbując podważyć kompetencje naszego specjalisty. Felgi ze stopu aluminium były prostowane i spawane od wewnętrznej strony, co sprawia, że są bardziej miękkie, i przede wszystkim niebezpieczne. Powyższa czynność dobitnie wskazuje na to, że auto było uszkodzone oraz naprawiane dość tanim kosztem który z fabryczną technologią Audi miał niewiele wspólnego.
Pan Mateusz oczywiście samochodu nie kupił. Panowie rozstali się w chłodnym relacjach, ale nie było żalów, pretensji, krzyków. Można powiedzieć, że podziękowali sobie po dżentelmeńsku ustalając na następny dzień zwrot wpłaconej zaliczki. Sprzedawca samochodu umowy jednak nie dotrzymał, przestał odbierać telefon, nie oddawał również wpłaconej zaliczki.
Przestroga dla Ciebie
Po polskich drogach jeździ kilkanaście milionów samochodów. Większość z nich ma około 5 – 10 lat. Nie ma możliwości, żeby 99% z nich było idealne, a z opisów na aukcjach internetowych tak właśnie to wygląda. Któryś ze sprzedawców musi kłamać, a w Twoim interesie jest to, aby nie trafić na taką osobę. Pamiętaj aby przed zakupem samochodu używanego zrobić wszystko co możliwe aby uchronić nie tylko swój portfel ale i zdrowie!