7 kwiecień 2016
Rankingi publikowane przez serwisy ogłoszeniowe nie pozostawiają większych złudzeń - kupując samochody używane najczęściej wybieramy marki niemieckie. Czy są one nadal gwarancją jakości i niezawodności? Przedstawiamy listę modeli, przed którymi przestrzega większość dziennikarzy motoryzacyjnych.
Co roku sprowadzane jest z zachodu około 800 - 900 tys. używanych samochodów. Na lawetach przybywają do nas głównie niemieckie marki. Te najłatwiej sprzedać. Podsumowanie ostatniej dekady przygotowane przez serwis otomoto.pl pokazuje, że najczęściej szukamy Audi A4, Volkswagena Passata i oczywiście Golfa.
Niemiecki znaczy dobry? Oto lista modeli, które tego nie potwierdzają!
Bez gwiazdy nie ma jazdy? Jeżeli jesteście fanami Mercedesa i marzycie o dostojnym podróżowaniu Klasą S lepiej unikajcie serii W220. Auto było produkowane od 1998 do 2005 roku i obecnie można je kupić za około 20 - 30 tys. zł. Zanim jednak skusicie się na tę niemiecką limuzynę weźcie pod uwagę, że już wkrótce po zakupie możecie dołożyć do tego samochodu drugie tyle! Kultowy W124 był pancernikiem, W220 jest przy nim już tylko papierową imitacją niezniszczalnej niemieckiej maszyny.
Zepsuć w tym samochodzie może się tak wiele, że to o tym modelu powinno się opowiadać dowcip: “Dlaczego właściciele W220 nie witają się na drodze? Bo już się widzieli rano w warsztacie”. Zacznijmy od początku. Koszmarna ilość czujników na pewno nie da nam spokoju, a ich serwis nie będzie tani! Pneumatyczne zawieszenie i automatyczna skrzynia biegów to kolejne tysiące złotych, które opuszczą wasze kieszenie. Automat lubi się psuć po pokonaniu około 150 - 200 tys. km. Do tego dochodzą ceny części - wszak jeździmy autem klasy premium.
A więc nowszy model? Tu także nie mamy dobrej wiadomości. Seria W221 niestety powieliła niektóre błędy poprzednika. Elektronika nadal sprawia problemy, a pneumatyczne zawieszenie ma nietrwałe amortyzatory i kompresory.
To może mniejszego? W ogłoszeniach możemy bez większych problemów znaleźć Mercedesa Klasy E (W211) w dobrej cenie. Produkowany był od 2002 do 2009 i obecnie można go kupić za mniej niż 20 tys. zł. Gdzie jest haczyk? Wadliwa automatyczna skrzynia biegów, nietrwałe hydrauliczne zawieszenie, problemy z układem hamulcowym i oczywiście elektronika.
Mogłoby się wydawać, że modele z klasy premium powinna cechować niezawodność i długowieczność. W końcu mówimy o samochodach, które w salonach kosztują setki tysięcy złotych! Niestety Audi A8 generacji D2 to kolejny przykład na to, że tylko “brylanty są wieczne”. Obecnie można ten model kupić nawet za 10 tys. zł, co stanowi nie lada gratkę dla miłośników dużych limuzyn w “rozsądnej cenie”.
Kupując Audi A8 D2 “będzie Pan zadowolony”... no chyba, że zepsuje się w nim coś poważnego - a prędzej czy później to się wydarzy! Auto oczywiście trafi do warsztatu, który albo wystawi po wszystkim całkiem spory rachunek, albo jeszcze bardziej zepsuje nasze cacko.
Typowe usterki tego modelu to awarie automatycznej skrzyni biegów, defekty układu elektrycznego, czy problemy z działaniem klimatyzacji. Do bankructwa może nas również doprowadzić skomplikowane przednie zawieszenie z aluminiowymi wahaczami. Samo rozwiązanie zapewnia naprawdę niesamowity komfort w czasie jazdy, ale zła jakość nawierzchni fatalnie wpływa na jego wytrzymałość. Cena naprawy może sięgnąć nawet 8 - 10 tys. zł… czy warto ryzykować? Musicie odpowiedzieć sobie sami.
Mniejsze Audi A4 B5 stanowi generalnie dobry wybór w jeszcze lepsze cenie. Jest tylko jedno “ale”! Czy warto ryzykować nasze ciężko zarobione 6 tys. zł na chwilę lansu? Pomimo, że model ten jest często uznawany na dobrze przemyślaną konstrukcję, to można się w nim dopatrzeć sporo błędów. Należy więc unikać silnika 2,5 TDI, który miewa kosztowne problemy z układem smarowania, pompą wtryskową i ścierającym się wałkiem rozrządu. Do tego w A4 B5 spotkają nas irytujące awarie elektroniki. Jeżeli więc nie będzie w stanie się przyzwyczaić do padającego sterowania szybami, dziwnie działającego centralnego zamka, który raz działa, a raz zamyka tylko wybrane drzwi - to nastawcie się na powtarzalne naprawy. Do tego wisienką na torcie są drogie w wymianie aluminiowe wahacze.
Opuszczamy niemalże niezawodną klasę premium. Sprawdźmy jak w naszym zestawieniu sprawdzają się “samochody dla ludu”? Większość z popularnych modeli jest godna zaufania, a ich największa wada to poprzedni właściciel. Jednak na listach dziennikarzy motoryzacyjnych można znaleźć kilka modeli, które lepiej unikać jak ognia!
Volkswagen Passat to jeden z najczęściej poszukiwanych samochodów używanych na naszym rynku. Jeżdżąc tym modelem nie można na pewno uważać się za indywidualistę, a raczej za przykład działania psychologii tłumu. Auto uważane jest za niezawodne, stąd jego spora popularność. Niektórzy zapominają, że i ten model miał wpadki. I to niemałe!
“Pasek” generacji B5 produkowany był od 1996 do 2000 roku i można go obecnie kupić już za około 5 - 7 tys. zł. Generalnie model ten nie jest złą konstrukcją. Niestety nadgorliwi księgowi wpadli na szatański pomysł: “Chłopaki! Mamy przecież w Audi gotowe aluminiowe zawieszenie, które możemy również montować w tańszym Passacie! W ten sposób oszczędzimy milion milionów!”. Tam gdzie producent oszczędził, tam stracił nabywca. Wielowahaczowe zawieszenie z lekkiego stopu daje we znaki swoją ceną i niską trwałością. Jego wymiana nie jest tania, a kierowcy muszą dokonywać remontu co 80 tys. km.
Następna generacja Passata nosząca oznaczenie B6 również ma “sporo za uszami”. Przede wszystkim należy pamiętać, że model ten jest uznawany za jeden z najbardziej ulubionych samochodów nieuczciwych handlarzy. Na rynku bez problemów znajdziemy egzemplarze “jeżdżone tylko w niedziele” lub od “niemieckiego emeryta”. Takie opisy można oczywiście wsadzić tylko między bajki. W większości przypadków stan tych samochodów dalece odbiega od opisu. Jeżeli jednak uda nam się znaleźć egzemplarz godny wydania naszych pieniędzy, to radzimy uważać! Znaczna większość dostępnych na naszym rynku modeli jest wyposażona w jedną z największych wpadek w historii Volkswagena - silnik 2,0 TDI! Pękające głowice i wypalanie uszczelek pod głowicą to tylko niektóre z usterek czyhających na nasze portfele. Koszty ich naprawy wyniosą kilka tysięcy złotych! To jeszcze nie koniec… Całość dopełniają problemy z filtrem cząstek stałych, awaryjna pompa oleju, kiepskie pompowtryskiwacze. Warto się też przygotować na awarie turbosprężarki, koła dwumasowego i zaworu recyrkulacji spalin. Generalnie chyba łatwiej wymienić rzeczy, które się w tym aucie nie psują…
Oczywiście Passat nie jest jedynym modelem należącym do grupy Volkswagena, w którym występują problemy z jednostką 2,0 TDI. Co więcej wspomniana jednostka nie jest jedynym problematycznym silnikiem tego producenta. Jeżeli więc przyjdzie wam do głowy myśl o zakupie niezawodnego Audi, Skody Seata lub VW z silnikiem 1,4 TSI lub 2,5 TDI to wiedzcie, że w nich również “coś się dzieje”. Po pierwsze - jak przyznał sam producent - łańcuchy rozrządu były dostarczane przez dostawcę, który nie zapewnił im odpowiedniej trwałości. W ten sposób bezobsługowa część stała się utrapieniem użytkowników. Życie utrudnią również wadliwe nastawniki faz rozrządu i napinacze - jeżeli nie zostały wymienione na gwarancji, trzeba będzie się tym zająć samemu.
Pozostając jeszcze na chwilę przy silnikach Volkswagena. Model Polo to auto idealnie nadające się do miasta. Niewielkie rozmiary ułatwiają poruszanie się w miejskiej dżungli. Z założenia samochód powinien więc być ekonomiczny. I tak jest jeżeli wybierzemy odpowiednią jednostkę napędową. Gorzej, gdy trafimy na egzemplarz wyposażony w okryty złą sławą motor 1,2 HTP, w którym na skutek złej eksploatacji zużyły się pierścienie tłokowe. Niestety producent nie uwzględnił możliwości wymiany tego elementu. W przypadku takiej awarii trzeba… znaleźć nowy silnik!
Opel Vectra C to jeden z popularniejszych niemieckich samochodów na naszej ziemi. Produkowany od 2002 do 2008 roku kosztuje na rynku wtórnym około 20 tys. zł. Czy warto wydać te pieniądze akurat na ten model?
Przede wszystkim należy unikać silnika benzynowego 2,2 Direct. Wprowadzając ten silnik Opel wyprzedził konkurentów o dekadę i równocześnie sponiewierał kieszenie użytkowników tego samochodu. Motor jest paliwożerny i awaryjny. Awaryjny rozrząd często dewastuje silnik, łańcuszek spinający wałki wyrównoważające sprawia nie mniej problemów, do tego dochodzi nieskończony apetyt na olej.
To tylko niektóre z popularniejszych przykładów na to, że niemieckie nie zawsze musi oznaczać trwałość i niezawodność. Warto pamiętać przy zakupie samochodu używanego, że nawet najbardziej renomowane i uznane za czołowe marki maja swoje wpadki.