Masz pytania? Zadzwoń 733 999 321w godzinach: 9.00-17.00
8 maj 2017
Czy pamiętacie Toyotę Venza, o której pisaliśmy w naszym poprzednim poście? Była, mówiąc gwarą handlarzy “wyszykowana na lalkę”, ale to czego doszukał się nasz ekspert podczas oględzin bezwypadkowego BMW F30 po raz kolejny dowiodło, że rozsądnie jest sprawdzić samochód przed zakupem.
Przypuszczenia
Przeglądając ogłoszenie odczuwaliśmy lekkie obawy co do stanu samochodu, które miały zostać potwierdzone, lub wyeliminowane podczas wykonywania raportu samochodu.
Stan samochodu.
Samochód zastaliśmy w bardzo dobrym stanie. Na pierwszy rzut oka w tak dobrym, że aż chciało się kupić ten samochód. Nie dziwiło nas, że zwrócił on uwagę naszego klienta. Zadbane skóry, ładny lakier, deklarowany niski przebieg. Cena bardzo rozsądna. Samochód wyglądał tak, jak na poniższych zdjęciach.
Jednak im bliżej nasz ekspert przyglądał się autu, tym więcej niespójności w nim zauważał. Jednak najbardziej niepokojącym objawem były zruszone, pordzewiałe śruby widoczne na poniższym zdjęciu. Mogły one świadczyć o dosyć poważnej naprawie blacharskiej, na dodatek w nie autoryzowanym serwisie.
Dodatkowo wątpliwości naszego eksperta potwierdzały się w wyglądzie i stanie przednich lamp sprawdzanej F30tki.
Sprawdziliśmy VIN
Nasze przypuszczenia na temat po wypadkowej przeszłości samochodu potwierdziły się już na pierwszym zdjęciu, na którym okazało się, że lewa strona (ta, na której były zruszone i pordzewiałe śruby mocowań elementów blacharskich) była najzwyczajniej na świecie rozbita. Nasz ekspert słusznie ocenił, że element blacharski (błotnik + inne elementy boczne) zostały wymienione.
Samochód w historii VIN wyglądał tak:
Wnioski nasuwają się same. Szczęśliwie klient zgłosił się do nas i nie kupił kota w worku. Mógł podjąć świadomą decyzję.
